czwartek, 25 grudnia 2014

IV. 'Zbyt wiele widziały źrenice te, by od obłudy, nie pękła skroń....'

Momentalnie znieruchomiała, wpatrując się jak zahipnotyzowana w Mario i Rachel. Czuła się tak, jakby ktoś właśnie wylał na nią kubeł zimnej wody a ona na chwilę straciła całkowicie panowanie nad swoim ciałem i mięśniami. Nerwowo złączyła dłonie, które niekontrolowanie zaczęły drżeć. Nie czekała na wyjaśnienia, rzuciła tylko cicho pod nosem, że nie chciała przeszkodzić i wyszła, starając się opanować napływające do oczu łzy. Co ona sobie w ogóle wyobrażała ? Że Mario się zmieni ? Że jest inny niż myślała ? Bzdura, zależało mu tylko na tym, żeby wsadzić gdzieś swojego penisa. Przyspieszyła kroku, zbiegając po schodach. Cieszyła się, że wyjeżdżają, nie miała zamiaru ich widywać. Chciała jak najszybciej się spakować i wrócić już do domu.
-Wszystko w porządku ? - przyglądnął się jej Reus. Była tak zamyślona, że nie zauważyła, kiedy się z nim zderzyła. Podniosła do góry głowę i bezradnie wpatrywała się w jego oczy. Wcześniej nie zwróciła uwagi na to, że miały taki wyjątkowy kolor. Było w nich coś dziwnego, zarazem pięknego i przerażającego. Spuściła wzrok, nie chcąc pokazać swojej słabości. Pojedyncze łzy niekontrolowanie zaczęły uwalniać się z kanalików i kropla po kropli toczyć się po jej rozgrzanych i zarumienionych policzkach. Nie odpowiedziała nic, po prostu się w niego wtuliła a on bez zbędnych pytań pogładził delikatnie jej włosy. Starała się uspokoić nierówny oddech, wdychając zapach jego subtelnych perfum. Jej naiwność znowu wzięła górę, ponownie zaufała komuś, komu nie powinna. Nie winiła Rachel, od początku wiedziała, że jej przyjaciółce podoba się Mario. Źle zrobiła, próbując zwrócić na niego swoją uwagę, była głupia, licząc na to, że Goetze wybierze ją, nie zaś piękną i zgrabną Berger. Najwyraźniej źle odebrała jego sygnały, zbyt szybko zrobiła sobie nadzieję na to, że w końcu mogliby być razem. Teraz będzie musiała o tym jak najszybciej zapomnieć
-Tak, już tak - odsunęła się od Marco, a on otarł kciukiem jej morką od łez twarz - Zmoczyłam ci koszulkę, przepraszam... - uśmiechnęła się delikatnie. Zawsze mogła na niego liczyć, teraz sytuacja była jednak inna. Nie mogła mu powiedzieć nic o Mario, byli najlepszymi przyjaciółmi, oczywistym więc jest, że stanie po jego stronie. Nie chciała wchodzić pomiędzy tą dwójkę, zbyt wiele mogliby przez to stracić a ona miałaby wyrzuty sumienia do końca życia.
-Nie dowiem się, co się stało, hm ? - spojrzał na nią wyczekująco, a ona przecząco pokręciła głową. Zabiłby tego, kto doprowadził ją do takiego stanu. Nigdy wcześniej nie widział, aby płakała. Zawsze promienna i uśmiechnięta, teraz wyglądała tak, jakby ktoś wykradł z niej życie.
-Nie przejmuj się tak, zaraz mi przejdzie. Po prostu jestem zbyt naiwna...zresztą, naprawdę nie ważne. Pójdę do siebie, muszę skończyć się pakować. Rodzice i tak wrócili już wczoraj do domu, pewnie mama czeka na mnie z obiadem
-Wiesz o tym, że możesz zawsze i o wszystkim ze mną porozmawiać, prawda ? - delikatnie uniósł jej podbródek, tak, aby spojrzała mu w oczy - I jeśli ktoś cię skrzywdził, to obiecuję, że skopię mu tyłek tak, że więcej tego nie zrobi - mrugnął do niej, widząc nieśmiały uśmiech na twarzy. Była delikatna tak, jak mydlana bańka, którą bardzo łatwo rozbić na milion kawałeczków. Miał ochotę trzymać ją przez cały czas w ramionach, jak najdalej od złego, okropnego i pełnego nienawiści świata, jaki czaił się wokół. 
-Wiem, dziękuję - wymusiła uśmiech, dłońmi przecierając jeszcze mokrą od łez twarz - Naprawdę muszę już iść. Zobaczymy się na następnym meczu
-Zadzwoń, gdybyś chciała pogadać, dobrze ? - cmoknął ją delikatnie w czoło i odprowadził wzrokiem do pokoju. Miał nadzieję, że Alison szybko się pozbiera a on znów będzie mógł się cieszyć pięknem jej szerokiego uśmiechu. Poczekał jeszcze jakiś czas pod drzwiami, delektując swoje nozdrza zapachem perfum dziewczyny - Przestań Reus, ona nie jest dla ciebie - wyszeptał pod nosem, karcąc samego siebie i usiłując wyrwać się z letargu. 

                                                                  ***


Przed wylotem do Brazylii, reprezentacje Niemiec czekał jeszcze jeden mecz towarzyski z Armenią. Pięć dni przerwy pozwoliło Alison dojść do siebie i zapomnieć o Mario. Kibicowała zarówno jemu, jak i przyjaciółce, mając nadzieję, że pozostaną szczęśliwą parą. Nie potrafiła być pesymistką, z minionych wydarzeń wyciągnęła lekcję, wiedząc już, jakich błędów nie powinna popełniać. Z uśmiechem na ustach zbiegła na dół, kierując się do oczekującej na niej w samochodzie rodziny. Do Mainz jak zwykle wybierali się wszyscy razem, aby wspierać dumę rodu, jakim niewątpliwie był jej brat Thomas.
-Jestem, możemy w końcu ruszać - uśmiechnęła się, zamykając za sobą drzwi i poprawiając nieznośnie sterczące kosmki - Tylko tato, błagam, nie jedź tym razem tak...Mario ? Co ty robisz w naszym samochodzie ? - zlustrowała go wzrokiem, zupełnie nie spodziewając się go w tym miejscu.
-Pozwoliłem mu się zabrać z nami, wczoraj chyba za dużo wypił i bałem się, żeby prowadził w takim stanie
-Tłumaczyłem ci, że kilka drinków to nic takiego i że jestem już trzeźwy, ale ty mnie nie słuchasz
-Wolę dmuchać na zimne, poza tym i tak jedziemy w to samo miejsce a mieszkasz kilka przecznic od nas
-Po prostu nie chciałem sprawiać kłopotu, ale ty...
-Tak, ja, ja, już, jedziemy - rzucił krótko, kiedy jego ojciec ruszył sprzed domu.
-Równie dobrze mogłem lecieć samolotem
-Przestań już narzekać, pokłóciłeś się z Rachel czy co ?
-Nie, właściwie to nie, po prostu nie chcę psuć rodzinnej atmosfery
-Przyjaźnimy się, jesz obiadki u mojej mamy, więc chcąc nie chcąc, jesteś jej częścią. Marco był u ciebie wczoraj ?
-Nie, przez cały tydzień trenuje, ciężko go złapać, wiesz jaki on jest, myśli tylko o tym mundialu, nawet dziewczyny go nie interesują
-Ciebie też nie powinny, zajęty jesteś chyba, co ?
-Właściwie to sam nie wiem, łączy nas tylko... - nie dokończył, karcąc się w duchu za długi język. Nie miał zamiaru przyznawać przed Alison, jak źle układa mu się z jej przyjaciółką. Odkąd wróciła z nim do domu wciąż musiał spędzać po kilka godzin w butikach i galeriach handlowych, aby ona swobodnie mogła wydawać jego pieniądze. Nie przeszkadzało mu, że ma dostęp do jego kart, majątek nigdy nie był dla niego ważny, bolało bardziej to, że w niczym nie przypominała Berger z tamtego poranka. Miał wrażenie, że ciągle przed nim udawała, że tak naprawdę w ogóle nie zależało jej na bliskości a to jak on się czuje pozostawało jej obojętne. To najnowsze trendy mody i pokazanie się u boku sławnego sportowca przyświecało jej jako główny cel. - Łączy nas tylko silne zauroczenie, ale wszystko idzie w dobrym kierunku, kto wie, może faktycznie w końcu się zakocham - dokończył, starając się brzmieć jak najbardziej wiarygodnie
-Mówiłem ci, że i ciebie dopadnie. Alison, słonko, a ty co tak milczysz ? Nie poznaję cię siostrzyczko, normalnie nie potrafisz się zamknąć
-Zmęczona jestem, nie mogłam dzisiaj zasnąć
-Tłumaczyłem ci, że jeśli będziesz pół nocy rozmawiać przez telefon z Reusem, to raz, ja będę to podsłuchiwał i kontrolował, dwa, i ty i on będziecie nie żywi na tym meczu
-Z Marco ? Nie wiedziałem, że się tak przyjaźnicie - rzucił z wyrzutem w kierunku dziewczyny
-Tak, właśnie tak, to wspaniały chłopak, z sercem
-Każdy człowiek ma serce
-Mhy, tak, wiem, przepraszam, ale naprawdę muszę się przespać - przeciągnęła się, opierając głowę na szybie
-A, właśnie, co do ciebie kochasiu, tym razem nie spij się tak, żeby potem nie żyć, co ?
-Przecież nie było tak źle, poza tym każdy z nas był wtedy w specyficznym stanie, sam nie mogłeś się doczołgać na górę
-Tak, wiem, ale tym razem dość, mamy mundial i trzeba się na tym skupić
-Wiem, przecież doskonale o tym wiem. Swoją drogą, gdyby nie Rachel to pewnie umarłbym następnego dnia
-Tak ? Cudowne działanie seksu ? - roześmiał się
-Nie, zresztą, przestań, są tu twoi rodzice
-Nie krępuj się, są wyjątkowo otwarci, poza tym wiedzą ile partnerek w życiu miałeś
-Ja...oj no, po prostu przyniosła mi wodę, leki, nawet pomogła mi dostać się do łóżka i mnie rozebrać - zaczął wyliczać wszystkie zasługi, jakie przypisała sobie Berger - Właściwie to niezbyt dobrze to pamiętam, ale na szczęście obudziłem się obok niej i mi to uświadomiła
-Tak ? Dziwne, bo w tym czasie doskonale bawiła się w łóżku z kimś innym, a to moja siostra...
-Strasznie tu gorąco, prawda ? - przerwała mu szybko Alison - Włącz proszę klimatyzację, dobrze ? Swoją drogą, już mi się odechciało spać. Już niedługo mundial, to tak blisko, blisko, czujecie to ? Nie mogę się doczekać ... - starała się jak najszybciej zmienić temat. Była w szoku, że najlepsza przyjaciółka potraktowała ją w ten sposób. Doskonale wiedziała, że Mario zaczyna się jej podobać, jak mogła tak podle wpakować mu się do łóżka, udając słodką, martwiącą się o niego dziewczynę ? Teraz wszystko było jasne, Goetze po prostu padł ofiarą doskonale przemyślanej intrygi. Nie miała pojęcia co dalej z tym zrobić. Z jednej strony miała ochotę krzyczeć, że to nieprawda, że tak naprawdę ona mu pomogła i chętnie zrobiłaby to jeszcze raz, z drugiej mistrzostwa świata były już tak blisko, że powinna przeczekać ten gorący okres i nie wyprowadzać z równowagi kluczowych piłkarzy. Z zamyślenia wyrwał ją śmiech brata, udało jej się odwrócić ich uwagę od wydarzeń z minionego tygodnia, żartowali razem z jej rodzicami na temat najbliższego meczu i długiego lotu na odległy kontynent. Postanowiła, że nie będzie nic zmieniać, pozostawi sprawy takimi, jakie są. Może Rachel się zmieni i doceni to, jakim wspaniałym facetem może być dla niej Mario. Ona sama na razie nie będzie potrafiła jej wybaczyć. Wszystko więc, niech pozostanie w rękach losu.



No to come back ! : ) Jak zwykle po długiej przerwie i w najmniej spodziewanym momencie pojawia się nowy rozdział i wielki powrót do pisania bloga. Swoją drogą, ciekawa jestem czy ktokolwiek tu jeszcze zagląda. Przyznam się, że mimo mojej absencji tutaj, z uwagą śledzę i czytam co dzieje się u Was, wybaczcie bez bicia, że nie komentowałam, ale to trudna sztuka w telefonie. W końcu wróciłam do cywilizacji i w końcu mogę to jednak zacząć czynić, co oczywiście obiecuję już od dzisiaj.  Także spodziewajcie się mojego śladu pod waszymi wspaniałymi rozdziałami, a zostawcie jakiś swój, jeśli dalej jesteście zainteresowani dalszymi losami moich bohaterów. Pozdrawiam i ściskam : *

PS. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam przede wszystkim zdrowia, bo to chyba najważniejsze, radości, spełnienia marzeń, powodzenia w szkołach, na uczelniach itp. A no i oczywiście mnóstwo czytelników, komentatorów i po prostu radości z tworzenia czegoś, co służy nie tylko wam, ale i innym. 

Buziaki moje drogie :* Dużo ciepełka :* I seksownych piłkarzy pod choinkami ! :*

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

III. ' I choć nie umiesz strzelać, to strzelisz mu w skroń...'

Stała w drzwiach, nie wiedząc do końca jak ma się zachować. Z jednej strony zapłakana i wybiegająca z pokoju Montana, z drugiej jej najlepsza przyjaciółka w objęciach zajętego mężczyzny. Nie potrafiła krzyczeć na innych, nie rzuciła się na Rachel z pretensjami, ani nie próbowała jej w żaden sposób pouczać. Po prostu spojrzała na nią z rezygnacją w oczach i opuściła jej sypialnie. Korytarz zrobił się pusty a Montany nigdzie nie było, z relacji portiera wynikało, że poprosiła o taksówkę na lotnisko. Nawet nie zabrała swoich rzeczy, po prostu zbiegła na dół i tak po prostu odjechała. Alison zaczęła się zastanawiać jak ona zareagowała by na miejscu dziewczyny, zdrada to chyba największe świństwo, jakiego może dopuścić się nasza druga połówka. Nie znała zbyt dobrze York, nawet nie miała do niej numeru, aby upewnić się, że bezpiecznie dotarła na lotnisko. Westchnęła ciężko i zrezygnowana udała się do swojego pokoju. Zsunęła z ramion sukienkę i weszła pod prysznic, pozwalając kroplom wody odprężyć swoje ciało. Kabinę wypełniła przyjemna para a ona oparła ramiona o zimną posadzkę. W powietrzu czuć było jej ulubiony zapach czekolady i pomarańczy. Zamknęła oczy, powoli wyrównując oddech. W myślach na przemian przewijał się jej obraz bezbronnego Mario oraz płaczącej przez Rachel i narzeczonego Montany. Może faktycznie odrzucił Berger a ta zaczęła szukać pocieszenia w innych ramionach ? Ale dlaczego dopiero teraz ? Wcześniej świetnie się razem bawili, przyjaciółka wciąż opowiadała jej o tym, jak szalony i cudowny seks łączy ich, nawet w przerwie jego treningu. Pasowali do siebie, liczyła się dla nich tylko dobra zabawa i alkohol. Alison była inna, odstawała. Nigdy nie będzie z kimś takim jak Goetze, jest na to zbyt wrażliwa. Skrzywdziłby ją zanim wynikło by z ich znajomości coś bardziej poważnego. Z drugiej strony im bliżej go znała, tym bardziej była przekonana o tym, jak bardzo myliła się do jego osoby. Podobał się jej od dawna, ale teraz, kiedy mogła poczuć delikatny dotyk jego dłoni, kiedy mogła spojrzeć w te pełne niepokoju, cudownie brązowe oczy...Sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Wtedy, kiedy pocałowała go po meczu, miała wrażenie, jakby świat na chwilę się zatrzymał. Wszystko co tam się wydarzyło sprawiało, że czuła na skórze delikatne dreszcze. Jego dłoń świdrująca po jej kostce...Mówią, że mężczyzna swoim dotykiem opowiada kobiecie muzykę swego serc. Tak właśnie się wtedy poczuła, jakby całkowicie się przed nią otworzył, chciał pokazać, że to wszystko co mówią o nim inni jest stekiem bzdur. Jedną z cech war­tościowe­go mężczyzny jest ofiarowanie więcej romantyzmu niż spodziewa się dusza ukochanej kobiety i ob­da­rowy­wanie zawsze piękniejszym dotykiem niż oczekuje jej ciało. No właśnie, ukochanej, ale czy ich łączyło na pewno coś więcej ? To był tylko ten jeden raz, może dwa, wliczając wydarzenia dzisiejszej nocy. Zastanawiała się co czuje teraz Mario, czy myśli o niej równie często, czy może jest dla niego tylko siostrą Thomasa. Zresztą, po co rozmyślać o tym, czy to aby na pewno miłość, skoro ta nie ma żadnej definicji ? Czasem jest to po prostu jedno spojrzenie, spojrzenie, którym Mario Goetze obdarował ja, kiedy bezbronna i przestraszona siedziała na schodkach ze skręconą nogą. 
Z zamyślenia wyrwało Alison głośne pukanie. Dopiero teraz otworzyła oczy i zakręciła wodę. Jej dłonie pokrywała gęsia skórka, tym razem będąca przejawem przyjemnych dreszczów ciepła, nie zaś chłodu. Owinęła się ręcznikiem i otworzyła drzwi. Dwóch wysokich mężczyzn stało opartych o futrynę, co jakiś czas wybuchając głośnym śmiechem. Pojawiając się na progu od razu zwróciła ich uwagę a oni skupili pojrzenie na kroplach wody, opływających jej dekolt 
-Reus, kochanie, nie gap się tak na mnie - zaśmiała się, zapraszając ich do środka. Lubiła tego uroczego blondyna, imponował jej tym, jak bardzo poświęca się piłce nożnej oraz to, że pozostaje wierny klubowi i swoim przekonaniom. Zaraz za nim do pomieszczenia wszedł Toni, trzymając na rękach uroczego malca.
-Na ciebie zawsze i wszędzie - pokłonił się Reus, rzucając się na łóżko dziewczyny. Nie czuć było od niego alkoholu, najwyraźniej nie pozostał zbyt długo na ich mini imprezie - Właściwie to mam do ciebie prośbę, przybywamy w celach pokojowych rzecz jasna - uśmiechnął się, puszczając do niej oczko 
-Przepraszam, że tak w ręczniku, ale właśnie brałam prysznic - delikatnie się zarumieniła - Poczekacie tu sekundę ? Tylko się przebiorę 
-Jasne, młody i tak śpi, mogę go położyć gdzieś tutaj ? - rozglądnął się po pokoju, stawiając na stole nosidełko - Strasznie płakał, Goetze nie dawał mu zasnąć - uśmiechnął się, siadając na krześle i delikatnie kołysząc synka 
-O tak, on jest jak niedźwiedź, nie da się z nim spać, kiedy coś wypije. Nie strój się tam tyle tylko wracaj do nas - zaśmiał się
-A co, już się za mną stęskniłeś ? - uśmiechnęła się, wychodząc z łazienki. Miała na sobie krótką koszulę nocną, a włosy owinęła ręcznikiem. Nie przeszkadzało jej to, że jest bez makijażu, lubiła swoją naturalność, nie tolerowała mocnego makijażu, który tak bardzo kochała Blair - Mówiliście coś o Mario, coś z nim nie tak ?
-Nie, wręcz przeciwnie. Śpi jak zabity, a przy tym cholernie chrapie. Stąd moja prośba do ciebie, przekimasz mnie dzisiaj tutaj ? Mogę spać na podłodze - uśmiechnął się, robiąc jej miejsce obok siebie - Nie piję alkoholu przed mistrzostwami, więc jakoś nie bawi mnie towarzystwo innych, wszyscy są już w stanie upojenia alkoholowego i delikatnie mnie irytują 
-Jasne, nie ma problemu, malec też ma tutaj znaleźć spokojny kąt ? - uśmiechnęła się, ruchem głowy wskazując na Leona. Mały od roku był gwiazdą wszelkich zgrupowań, a kiedy tylko Toni zabrał go ze sobą na trening, pozostali zawodnicy nie odstępowali go na krok. Był takim oczkiem w głowie całej reprezentacji, a jego pokój pełen już był wszelkiego rodzaju zabawek i gadżetów, jakim uwielbiali obdarowywać go liczni wujkowie. 
-Myślę, że każdy, kto jest dzisiaj trzeźwy, nie jest w stanie zasnąć na tym piętrze przez tego starego niedźwiedzia - zaśmiał się Toni - Ale ja mogę spać u siebie, chodzi bardziej o małego, jest marudny, kiedy się nie wyśpi. Mieliśmy dzisiaj wrócić do domu, ale Jessica uparła się, żebym nie prowadził w nocy
-Coś wymyślimy, lubię dzieci - uśmiechnęła się - A on jest wyjątkowo słodkim malcem
-Jesteś pedofilem ? - zerwał się Marco - No, tak, to by tłumaczyło, dlaczego nie padłaś mi jeszcze w ramiona - roześmiał się
-Nie, nie jestem, spokojnie, ale Leoś jest najładniejszy w całej kadrze, to na pewno - mrugnęła do malca 
-Jest nakarmiony, powinien spać do rana, bo przesypia już całą noc. Tylko co jakiś czas możesz sprawdzić, czy się nie przebudził. No i obiecuję, że jakoś ci to wynagrodzę
-Tak, zwłaszcza dziką noc u boku Jessiki, dawno nie byli razem sami, no więc no, sama rozumiesz... - wyszczerzył się Marco - Mario to tylko taki pretekst, tak naprawdę chłopakowi po prostu brakuje seksu 
-Tak, dokładnie o to chodzi, tak właśnie Reus, przejrzałeś mnie
-Idź już idź, bo zmarznie tam w tej seksownej bieliźnie sama - roześmiał się Marco, obrywając poduszką 
-Gdyby coś się działo, to jestem u siebie, wołaj mnie w każdej chwili, dobrze ?
-Dobrze, spokojnie, umiem zajmować się dziećmi, o nic się nie martw i baw się dobrze z Jess - uśmiechnęła się
-Jesteście beznadziejni, naprawdę - roześmiał się, cmoknął delikatnie synka w czoło i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą cicho drzwi 
-I zostaliśmy sami, nie wiem co teraz zrobimy, możesz mnie wykorzystać - roześmiał się Marco 
-Następny, wam tylko jedno w głowie
-Z tym, że ja sobie tylko żartuję a z Mario różnie bywa. Będzie ci przeszkadzać, jak położymy się w jednym łóżku ? Małego między sobą damy, żeby nie spadł - ściągnął koszulkę i spodenki, pozostając w samych bokserkach. Czuli się w swoim towarzystwie swobodnie, traktowali się trochę jak rodzeństwo, więc w żaden sposób nie było to dla nich krępujące. Poza tym Alison miała ostatnio w głowie jedynie Mario, i tylko on w dziwny sposób przysparzał ją o szybsze bicie serca.
-Nie, nie będzie. Tylko nie obraź się, jeśli sama szybko zasnę. To był dla mnie ciężki dzień, a tym bardziej noc. Jestem zmęczona troszkę - uśmiechnęła się, biorąc Leona na ręce i kładąc na środku łóżka. Chłopiec zaczął pomrukiwać i płakać, ale złapał do rączki palec Mario i ssąc go od razu zasnął 
-Mario też tak robi - uśmiechnęła się 
-Hm ? Skąd wiesz ? Jest coś, o czym nie wiem ?
-Nie, ale słyszałam, jak się z niego nabijał ktoś przez to - wytłumaczyła się szybko i położyła obok chłopczyka - Słodki jest, prawda ? 
-Dzieci zawsze są słodkie, aczkolwiek mniej, kiedy gryzą cię w palec - uśmiechnął się 
-Widocznie tak zasypia z Tonim, to przecież skarb tatusia
-Każdy facet się cieszy z syna, wiesz, jest kogo uczyć grać w piłkę
-Ej, kobiety też potrafią - delikatnie go szturchnęła - Oczy mi się same zamykają - ziewnęła, przeciągając się
-Śpij, ja będę nad wami czuwał jak głowa tej rodziny - wyszczerzył się, przykrywając ich wszystkich kołdrą
-Mhy, troskliwy, kochany tatuś, przydałoby ci się dziecko
-Najpierw musiałbym mieć dziewczynę. Ale nie spieszy mi się, mam mistrzostwa
-Wyswatam cię z moją podopieczną z psychiatryka, fajna z niej dziewczyna, pasujesz do niej
-Nie, wolę raczej normalne dziewczyny - zaśmiał się - Zresztą, mówię ci, moja żona to piłka nożna
-Mhy, wiem, wiem, ale i tak was wyswatam - wymamrotała i udała się w objęcia Morfeusza. Przyglądał się jej przez jakiś czas, w jego otoczeniu mało było kobiet o tak dobrym sercu. Cieszył się, że miał okazję utrzymywać z nią kontakt, nawet jeśli mieszkali w różnych miastach a ona zacięcie kibicowała Bayernowi. Uśmiechnął się, obserwując jak mały przez sen ssie jego palec. Był naprawdę uroczy, ciekawe czy kiedyś on sam doczeka się swojego potomka. Może faktycznie powinien kogoś w końcu poznać. Cóż, to na razie i tak musiało jeszcze poczekać. Zbliżały się mistrzostwa, a on miał zamiar zapieczętować swoją miłość do piłki złotym medalem na szyi i zapiskiem w wiecznej historii footballu, w postaci króla strzelców. 


                                                                ^ ^ ^


Mario obudził się z okropnym bólem głowy. Bardzo powoli otworzył oczy, unikając wpadającego przez okno światła. Czuł się tak, jakby własnie przejechała po nim ogromna ciężarówka. No tak, miał kaca, widocznie naprawdę dużo wczoraj wypił. W powietrzu unosił się intensywny zapach kobiecych perfum, dodatkowo przyprawiając go o mdłości
-Wstałeś ? - uśmiechnęła się do niego Rachel, leżąc nago wtulona w jego tors - Troszkę wczoraj zabalowaliśmy - przeczesała dłonią jego niesforne włosy. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby z niej zrezygnował, była ładniejsza od Alison i to z nią miał uprawiać seks.
-Co tu robisz ? - nie pamiętał zbyt wiele z wczorajszej nocy. Schylił się po butelkę stojącej obok łóżka wody, duszkiem wypijając jej zawartość. Powoli zaczynały do niego docierać jakiekolwiek sygnały ze świata, ale czuł, że aby wrócić do życia konieczny będzie porządny, zimny prysznic
-Przyprowadziłam cię tu i zaopiekowałam się tobą, kiedy byłeś pijany i nie byłeś w stanie dotrzeć do łóżka. Wyprałam ci koszulkę, trochę wczoraj wymiotowałeś
-Wyprałaś ją ? Ty ? To nie jest w twoim stylu
-Wiem, ale się o ciebie troszczę, a ty w zamian dajesz mi nieziemski seks, tak jak zwykle - pocałowała go
-A gdzie Alison ? Chyba z nią rozmawiałem
-Tak, dopóki cię nie zostawiła w takim stanie i nie poszła do Mario
-Mario ? O czym ty mówisz ?
-A widzisz go gdzieś tutaj ? Śpi u niej, dobrze się bawili przez całą noc
-Nie wierzę ci
-Idź i sprawdź, mówiłam ci, że jej nie wolno ufać, jestem jej przyjaciółką,znam ją lepiej niż ktokolwiek inny
-Skoro jesteś jej przyjaciółką to powinnaś ją wspierać, a nie pogrążać
-Tak, ale o siebie też muszę się zatroszczyć, a nie ukrywam, że mi na tobie zależy. Dobrze wiesz zresztą - przejechała pazurami po jego klatce piersiowej - Jesteśmy dla siebie stworzeni Mario
-Tak, pewnie masz rację. Ale muszę wziąć prysznic, czuję się okropnie
-Moje biedactwo ma kaca ? Położyłam ci jeszcze kilka butelek obok łóżka, no i tabletkę, zażyj, przestanie boleć chociaż głowa - przypisała sobie wszystko, co przygotowała dla niego Muller
-Jednak naprawdę potrafisz być kochana, to miłe - uśmiechnął się - Widocznie cię nie doceniłem.
-A Alison przeceniłeś - westchnęła - Ale nic, przywykłam, że to ja jestem wiecznie odbierana za tą złą i że to mnie traktuje się jak przedmiot...
-Nie mów tak, jesteś naprawdę piękną dziewczyną. Alison po prostu...zresztą, nie ważne. Nie myślałem, że Marco aż tak ją lubi
-Był pijany, może nie wiedział co robi, zresztą, nie mówmy o nich, bo po co ? Zrobić ci masaż ?
-Tak, zdecydowanie tak, boli mnie każdy pieprzony mięsień - jęknął, kładąc się na brzuchu - Może pójdziemy na taką normalną randkę, no wiesz....Zaczynaliśmy od seksu, ale kto wie, może powinniśmy to jakoś odwrócić ?
-Chętnie, właściwie czemu nie. Teraz masz kilka dni przerwy, tak ?
-Tak, jakoś 5 dni, siedzę sam w domu, więc możemy jechać tam dzisiaj i przygotować wspólnie jakąś kolację
-Zrobiłeś się nagle uczuciowy i romantyczny, skąd ta zmiana słonko ?
-Nie wiem, tak po prostu. Zaimponowałaś mi tym, że tak się o mnie zatroszczyłaś, miałem cię za kogoś zupełnie innego
-Więc razem poznajmy się na nowo, co ty na to ?
-Na pewno nie będziemy się nudzić - uśmiechnęła się - I odpoczniemy trochę od tego zgiełku - dodała, delikatnie rozmasowując mu ramiona. Chciała odciągnąć go jak najdalej od Alison, musiała zrobić wszystko, aby nie wpadł na nią i Marco przed ich wyjazdem. Jeśli jej plan się powiedzie, Goetze bardzo szybko będzie jadł jej z ręki
-Z tobą nie da się nudzić - zaśmiał się - Widocznie faktycznie jesteśmy siebie warci - ziewnął. Wcześniej od razu byłby podniecony, teraz nie czuł właściwie nic. Zastanawiał się co dziwnego dzieje się z jego ciałem, ale wszystko zwalił po prostu na kaca. Żałował, że dał się tak omamić Alison, a jeszcze bardziej, że zaufał Marco i traktował go jak swojego najlepszego przyjaciela. Odwrócił się na plecy i zaczął błądzić dłońmi po piersiach Alison. Osunął delikatnie w dół bokserki a ona pieściła jego jądra. Ugryzł ją w szyję, chcąc przybliżyć do siebie, ale w tym samym czasie w drzwiach pokoju pojawiła się Muller......



Strasznie długi wyszedł mi ten rozdział, mam nadzieję, że któraś z was dobrnie chociaż do końca. Dziękuję serdecznie za wszystkie miłe i ciepłe słowa, jesteście kochane i dodajecie mi mocnego kopa do pisania kolejnych odcinków, jak zresztą widać po ilości zdań napisanych w tym. Wasze komentarze spotęgowały u mnie przypływ weny więc nexta możecie spodziewać się już wkrótce. Chciałyście Marco i Toniego, więc o to są, specjalnie z dedykacją dla was kochane : *  A, i Blair to oczywiście Rachel, ma dwa imiona więc posługuję się nimi zamiennie. To tak, żeby nie wprowadzić was w błąd :) Pozdrawiam i przesyłam buziaki : *

Chętnych zapraszam również na mojego drugiego bloga, gdzie niedawno pojawił się po długiej przerwie nowy rozdział : http://this-could-be-paradisee.blogspot.com/ : )







wtorek, 19 sierpnia 2014

II. ' Love the way you lie....'

Poprawiła niesforne włosy i wolnym krokiem weszła na sale. Nigdy wcześniej nie chodziła o kulach i poruszanie się sprawiało jej spory problem. Mario zniknął zaraz po tym, jak Rachel włożyła mu rękę do spodni. Widocznie potrzebował szybkiego seksu po meczu. Miała trochę do siebie żal, że tak szybko dała się ponieść emocjom i pocałowała chłopaka. To było oczywiste, że jak zwykle chodziło mu tylko o jedno. Postanowiła więcej nie wchodzić mu w drogę, pasowali do siebie z Berger.
-W końcu do nas dotarłaś ślicznotko - lekko podchmielony Mario wsparł się na jej ramieniu - Udało nam się uniknąć twojego rozgniewanego brata - wyszczerzył się a ona wymusiła uśmiech. Nie przepadała za imprezami, nie podobało jej się to, że większość piłkarzy nie była już w stanie nawet utrzymać się na nogach. Powinni świętować po mundialu, nie jeszcze przed jego rozpoczęciem. To było z ich strony nieodpowiedzialne, tym bardziej, że alkohol nie wpływał korzystanie na ich formę. 
-Gdzie zgubiłeś Rachel ? - delikatnie wyswobodziła się z jego objęć i ruszyła do przodu. Nie chciała być wobec niego niemiła, ale wolała go unikać. Po tym jak uratował ją przed tłumem kibiców stworzyła sobie w głowie fałszywy obraz jego osoby. Daleko mu było do czułego, wrażliwego i zatroskanego mężczyzny. 
-Nie wiem, gdzieś pije z innymi - machnął ręką w głąb sali - Chodzi przez cały czas napalona, usiłuję ją zgubić - roześmiał się, odsuwając dziewczynie krzesło - Usiądź, nie powinnaś nadwyrężać tej nogi
-Miło, że się o mnie troszczysz - uśmiechnęła się, zajmując miejsce. Zaskoczył ją swoim zachowaniem, znowu usiłował się jej przypodobać. Zupełnie nie rozumiała jego intencji, ale wolała pozostać ostrożna. Nalała sobie wody do szklanki i rozglądnęła po sali. Usiłowała namierzyć brata, ale widocznie nie zdecydował się na świętowanie. Mario zajął miejsce obok niej i z uśmiechem na ustach wlepiał w nią swój rozmarzony wzrok. 
-Nie jesteś głodna ? Może ci coś przynieść ? - ruchem głowy wskazał na szwedzki stół. Miał wyrzuty sumienia, że zostawił ją i odszedł z Rachel. Nie mógł jednak postąpić inaczej, gdyby pokłócił się z Thomasem ich wspólna gra mogłaby się posypać. Mundial był zbyt ważną imprezą, aby narażać atmosferę w drużynie na szwank. Alkohol powoli uderzał mu do głowy, miał ochotę porwać Alison w ramiona i spędzić u jej boku upojną noc. Modlił się w duchu, aby nie spotkać tego wieczora Berger. Miał jej powoli dość i usilnie starał się odpychać jej seksualne ataki
-Nie, jadłam z rodzicami kolację. Peszysz mnie, kiedy się we mnie tak wpatrujesz - zarumieniona spuściła wzrok. W powietrzu czuć było dziwne napięcie. Z jednej strony miała ochotę się do niego zwyczajnie przytulić, z drugiej zaś, uciec stąd jak najdalej, aby znowu nie popełnić błędu. 
-Przepraszam, po prostu jesteś wyjątkowo piękna. A ja za dużo wypiłem i język mi się plączę. Ja...chyba muszę na zewnątrz, przepraszam - wstał i szybkim krokiem opuścił restaurację. Nigdy wcześniej nie czuł się tak głupio. W jednej chwili mówi dziewczynie, jak bardzo mu się podoba, a zaraz potem ucieka, aby zwymiotować pod hotelem. Co za upokorzenie. Opróżnił żołądek, pochylając się nad jedną z donic. Kręciło mu się w głowie, więc oparł się o ścianę, przecierając chusteczką usta. Usiłował wstać, ale świat coraz bardziej wirował a obraz robił się zamazany. 
-Wszystko w porządku ? - kucnęła przed nim. Nie spodziewał się, że za nim wybiegnie. Myślał, że całkowicie go skreśliła. Nie dziwiłby się po tym, co narobił. - Martwiłam się o ciebie, byłeś strasznie blady
-Alkohol mi nie służy, przepraszam - tym razem to on spuścił wzrok. Miał ochotę zapaść się pod ziemię, niewiele brakowało, a stałby się całkowitym pośmiewiskiem 
-Każdemu się zdarza - wyciągnęła z torebki mokre chusteczki i przetarła mu koszulę - Masz, napij się ciepłej herbaty - odebrała kubek od kelnerki i podała mu go do ręki - Powinna pomóc. Gorzka, ale taka najlepiej działa na problemy z żołądkiem - instynktownie pogłaskała go po włosach. Nie ważne, co o nim myślała, była mu to dłużna po tym, jak wcześniej to on się nią zaopiekował. Wyglądał teraz jak bezbronne i zagubione dziecko, w niczym nie przypominając pewnego siebie lowelasa - Chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju - wyciągnęła w jego kierunku dłoń, pomagając mu wstać i delikatnie się na niej wesprzeć. Nie chciała, aby stał się obiektem drwin kumpli, więc wsadziła go do windy, nie przechodząc zbędnie przed restaurację. Wyciągnęła z jego kieszeni klucz do pokoju i pomogła mu dotrzeć do łóżka
-Jesteś kochana - wymamrotał, przekręcając się na bok - Musisz się ze mną ożenić - ziewnął, a ona w tym czasie ściągnęła mu buty i spodnie. Roześmiała się, widząc jak zasypia, ssąc kciuk. Przykryła go delikatnie kołdrą i cmoknęła w czoło. Może nie był wcale taki zły ? Może to inni wykreowali go na okrutnego łamacza serc i egoistę ? Biła się z własnymi myślami, wpatrując w jego słodkie oblicze. Otworzyła delikatnie okno, aby mógł oddychać świeżym powietrzem. Postawiła przy jego łóżku butelkę z wodą i po cichu wyszła z pokoju, zostawiając delikatnie uchylone drzwi. Korytarz świecił pustkami, większość piłkarzy wciąż siedziała na dole, inni, mniej rozrywkowi, porozchodzili się do swoich pokoi. Zastanawiała się, z kim dzielił go Mario. Miała nadzieję, że jego współlokator się nim zaopiekuję a rano pomoże jakoś przezwyciężyć kaca. Zrezygnowała z dalszej zabawy i skierowała się do przydzielonego jej pomieszczenia. Drzwi na wprost jej sypialni były otwarte a hol wypełniał radosny śmiech Rachel. Alison musiała upewnić się, że z jej przyjaciółką wszystko w porządku, więc weszła do środka. Myślała, że dziewczyna jest po prostu pijana, ta jednak była rozradowana z zupełnie innego powodu. Leżała naga w objęciach André Schürrle, a ten nie pozostawał jej dłużny w erotycznym uniesieniu. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że chłopak miał narzeczoną. Narzeczoną, z którą miał po mundialu wziąć ślub i która właśnie wściekła i ze łzami w oczach wybiegła z pokoju. Takiego widoku Müller zupełnie się nie spodziewała. Ta noc przyniosła już mnóstwo niespodziewanych wydarzeń, a jej koniec wcale nie był bliski. Najgorsze dopiero miało się wydarzyć....


Rodział w końcu jest. Wiem, że bardzo długo kazałam wam czekać, ale wypadł mi niespodziewany wyjazd i mój dostęp do internetu był bardzo ograniczony. Mam nadzieję, że się nie gniewacie i ktoś tu będzie jeszcze zaglądał. Postaram się dodawać coś częściej, tym bardziej, że mam sporo pomysłów co do dalszego losu bohaterów : ) 

 Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa pod poprzednim postem, dajecie mi mnóstwo motywacji do pisania, bez was nie byłoby tego bloga. 

Pozdrawiam i ściskam mocno : *


poniedziałek, 28 lipca 2014

I. ' Coś kończy się, aby coś mogło trwać....'

Dzień dziecka był jednym z jej ulubionych dni w kalendarzu. Jako najmłodszy członek rodziny, zawsze zostawała obsypana mnóstwem prezentów. Lubiła otrzymywać upominki, były czymś w rodzaju okazania sympatii czy serdeczności. Nie chciała tych drogich, z najwyższej półki, dlatego zarówno rodzice jak i pozostali domownicy starali się przygotować dla niej coś drobnego, a jednocześnie ładnego i szczególnego.
-Wiesz, czego dzisiaj od ciebie chcę - cmoknęła brata w policzek, kiedy ten pojawił się w jej pokoju hotelowym. Reprezentacja Niemiec grała tego dnia w Moenchengladbach mecz z Kamerunem, a państwo Mueller z radościom dopingowali swojego syna i jego kolegów z kadry, podróżując z nimi zarówno po kraju jak i świecie.
-Obiecałem, że zdobędę dla ciebie bramkę, więc to zrobię, spokojnie dzieciaku - rozczochrał jej włosy, mierząc jednocześnie wzrokiem z góry na dół. Nawet nie zauważył, że tak szybko dojrzała, dla niego wciąż miała kilka lat i uwielbiała bawić się w piaskownicy. Zdawał sobie sprawę z tego, że dziedzicząc te same geny co on, musi być naprawdę ładna, więc starał się trzymać ją jak najdalej zarówno od kolegów z drużyny jak i kadry. Już niejednokrotnie wdał się z Mario w kłótnie, kiedy ten zaczął gwizdać na jej widok, lub próbował wyciągnąć na randkę. Była zbyt wyjątkowa, aby mógł oddać ją jakiemukolwiek mężczyźnie, tym bardziej takiemu casanovie jak Goetze.
-A później, zgodnie z tradycją, zjemy razem zwycięską kolację - uśmiechnęła się, poprawiając reprezentacyjną koszulkę. Biały strój podkreślał jej opaleniznę, dodając jeszcze więcej uroku. Piłkę nożną kochała równie mocno jak Thomas, często ćwiczyła z nim na domowym boisku. To ona wmawiała bratu, że każdy mecz jest ważny, nawet jeśli określa się go mianem towarzyski. Poza tym wielkimi krokami zbliżały się mistrzostwa świata, więc spotkanie było dla Niemców doskonałym sprawdzianem przed najważniejszą imprezą minionych i nadchodzących lat.
-Mam niewiele czasu, właściwie wpadłem tylko po kopniaka na szczęście. Rodzice są już na stadionie. Lisa czeka na ciebie na dole, niestety Rachel również - westchnął, z zażenowaniem przewracając oczami. Nie przepadał za przyjaciółką siostry, była dla niego zbyt nachalna. Poza tym nie był w stanie zrozumieć jaka szanująca się kobieta, tak otwarcie mówi o przygodnym seksie z poszczególnymi piłkarzami. Do niego również próbowała się kiedyś dobrać, czasem miał wrażenie, że rzucała się na wszystko, co ma pieniądze w portfelu i penisa w spodenkach.
-Powodzenia. Przekaż reszcie, że trzymam za was kciuki. Chodźmy już, bo trener znowu będzie krzyczał, że wiecznie się spóźniasz - roześmiała się, delikatnie uderzając kolanem jego pośladki. Innym wydawać się to mogło dziecinne lub po prostu głupie, ale dla nich był to rytuał przed każdym meczem. Roztrzepała delikatnie palcami niesforne, lekko kręcone włosy i zbiegła na dół po schodach. Thomas pomachał im jeszcze na pożegnanie po czym w asyście kilku innych, równie spóźnialskich kolegów, opuścił hotel.
-Znowu robisz się czerwona, przestań się tak stresować. To tylko głupie mecz towarzyski - wyściskała ją Rachel. Miała na sobie krótką, odsłaniającą zarówno dekolt jak i pośladki sukienkę a jej nogi zdobiły przeraźliwie wysokie szpilki. Wiedziała, że w ten sposób przykuje uwagę dziennikarzy, a ona kochała pokazywać się w mediach. Czerpała radość z pełnych uwielbienia, męskich spojrzeń, poza tym musiała się jakoś wyróżniać na tle innych dziewcząt.
-Nie mów tak, każdy mecz jest ważny - uśmiechnęła się delikatnie, bawiąc bransoletką. Przywiązywała dużą wagę do każdego spotkania i nigdy nie pozwoliła bratu zignorować rywala. Posłała szwagierce serdeczne spojrzenie i podekscytowana skierowała się na przydzielone jej przez organizatorów miejsce. Mocno zaciskała kciuki, obserwując to, co dzieje się na boisku. Co jakiś czas speszona opuszczała wzrok, kiedy realizator kierował na nie obraz swej kamery. Rachel korzystając z okazji jeszcze bardziej wypinała swoje piersi, szeroko się uśmiechając i machając do obiektywu. Były tak zupełnie różne, że nikt nie potrafił zrozumieć, jakim cudem od lat są najlepszymi przyjaciółkami.
Do drugiej połowy mecz przebiegał w raczej spokojnym i mało emocjonującym tępię. Dopiero po przerwie bramki zaczęli zdobywać zarówno goście jak i gospodarze a spotkanie zakończyło się dwubramkowym remisem. Gole dla reprezentacji Niemiec zdobył Schürrle, oraz zgodnie z daną siostrze obietnicą, Müller. Alison zbiegła po schodach, aby jak najszybciej mu pogratulować. Dzięki wyjątkowo drobnej posturze z trudem przedzierała się przez tłumy rządnych autografów kibiców. Jeden z nich niefortunnie trącił ją ramieniem tak, że dziewczyna upadła, wyginając nienaturalnie kostkę
-Nic ci nie jest ? - kucnął przed nią, uśmiechając się Mario. Zszedł w połowie meczu z boiska, mając tego dnia wyjątkowo słabą dyspozycję. Nie miał ochoty na rozdawania autografów i szczerzenie się do aparatów, dlatego usiłował jak najszybciej dostać się do szatni. Przyglądał się Alison z politowaniem, dziewczyna próbowała nie okazywać słabości, i mimo bólu wymuszała na twarzy uśmiech. Zazdrościł jej, że potrafi czerpać radość z najmniejszych błahostek i zarażać wokół optymizmem.
-Nie, chyba nie. Pewnie jest tylko skręcona, lepsze to, niż gips i złamanie - rozmasowała delikatnie kostkę, usiłując wstać z miejsca. Goetze delikatnie uniósł ją do góry, bez słowa biorąc na ręce - To nic poważnego, naprawdę dam radę iść - zaśmiała się, kiedy ten, niczym bohater kroczył dumnie przed siebie
-Nie ma mowy, musi zobaczyć cię nasz lekarz. Poza tym kibice rozszarpią cię na strzępy, nie chciałbym, żeby ktoś staranował tak delikatną istotkę jak ty - cmoknął ją delikatnie w skroń a ona uśmiechnęła się zmieszana i zarumieniona. Sam nie wiedział co nim kierowało, jakiś wewnętrzny instynkt kazał mu się nią zaopiekować. Wciągnął powietrze, pozwalając wyczuć swoim nozdrzom jej subtelne perfumy. Jaśminowy zapach jej włosów przyprawiał go o dreszcze. Podziwiał ją na każdym treningu, teraz końcu miał okazję poczuć jej dotyk. Modlił się w duchu, aby jego organizm nie zdradził podekscytowania i podniecenia. Wiedział, że Thomas zabije go, kiedy próbuje w jakiś sposób zbliżyć się do jego siostry. Każdego dnia spotykał na swojej drodze mnóstwo kobiet, żadna z nich nie potrafiła jej w niczym dorównać. Starał się wmówić sobie, że Alison jest mu obojętna, że może uprawiać seks z tymi wszystkimi napalonymi na niego fankami, ale teraz, kiedy byli tak blisko, czuł, że zaraz eksploduje. Nie miał słabości do kobiet czy dużych piersi, wymyślił to sobie, aby wyprzeć z marzeń sennych obraz nastolatki. Za każdym razem, kiedy uprawiał seks z Rachel, wyobrażał sobie, że to blondynka wpija w niego swoje namiętne usta, a jej wyjątkowo wrażliwe dłonie gładzą jego tors. Uśmiechnął się na samą myśl, ukazując urocze dołeczki.
-Nie musisz się o mnie martwić, naprawdę - uśmiechnęła się, kiedy posadził ją na rehabilitacyjnym łóżku. Nie spodziewała się, że będzie w stosunku do niej aż tak opiekuńczy. Kojarzyła go raczej z przygodnym seksem z nieznajomymi kobietami, a nie pełnym ciepła i współczucia spojrzeniem, Zarumieniła się na widok jego dołeczków, było w nich coś wyjątkowego, hipnotyzującego i przyciągającego jak magnez. Chciała go bliżej poznać, ale wiedziała, że nie jest typem kobiety, którą mógłby polubić. Kręciły go wyzywające dziewczyny w stylu Rachel, ona była zbyt ułożona, aby w ogóle mógł zwrócić na nią uwagę. Poza tym była jeszcze dziewicą, nie mogła by mu dać tego, co dla niego najważniejsze
-Zawsze martwię się o piękne kobiety - mrugnął do niej, siadając na krzesełku obok - Ale nie często mam okazję ratować tak słodkie jak ty - uśmiechnął się, bawiąc smyczą od kluczy. Miał powoli dość kobiet w stylu Rachel. Wiedziały, czego chcą i używały swoich ślicznych buziek i klepsydrowych figur, aby faceci się na nie gapili i zaczęli sapać. Potem obdzierały ich z dumy, czasu i kont bankowych. Alison była inna, praktycznie promieniowała wrażliwością i niewinnością. Przyglądał się jej, z uwagą obserwując urocze rumieńce. Spoglądał też co jakiś czas na swoje krocze, aby upewnić się, że jego kolega w spodniach nie zdradza stanu jego maksymalnego podniecenia. Przeklął się w duchu, karcąc za wyobrażenia, jakie pojawiały się w jego głowie. Lekarz nie dotarł jeszcze do pokoju, więc korzystając z okazji poderwał się z miejsca i pogładził delikatnie kostkę dziewczyny - Trochę spuchła, może być skręcona - westchnął, jednocześnie napawając się jedwabnym dotykiem jej skóry. Uniósł głowę do góry i zatracił się w jej przeszywającym spojrzeniu. Serce waliło jak oszalałe, chcąc wyskoczyć z jego klatki piersiowej. Zrobił kilka kroków w przód a ich usta dzieliła teraz milimetry. Miał jedyną okazję, aby w końcu ją pocałować, urzeczywistniając wszystkie sny i pragnienia. Musiał postawić wszystko na jedną kartę i zaryzykować, bez względu na to, jak zareaguje na to Alison i czy zabije go po tym Thomas. Pogładził palcem jej policzek, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy. W powietrzu czuć było narastające napięcie i sporą nutę ekscytacji. Zanim zdecydował się na jakikolwiek ruch, poczuł na ustach delikatne muśnięcie jej warg. Chciał porwać ją w namiętnym i jak najdłuższym pocałunku, ale zanim objął ją rękoma, dziewczyna gwałtownie się odsunęła. Spojrzał na nią zdziwiony, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień, ale zamiast tego poczuł na szyi ugryzienie a w bokserkach dłonie Rachel. Chciał ją od siebie odepchnąć i znów poczuć subtelny dotyk Alison, ale w tym samym czasie zjawił się w pokoju Thomas. Goetze miał teraz dwa wyjścia, albo pozwolić Berger na kontynuowanie jej gry i wrócić do codzienności, albo urzeczywistnić pragnienia, jednocześnie narażając siebie i nastolatkę na gniew jej brata. Przed tak ważną imprezą jak mistrzostwa świata, mógł zrobić tylko jedno. Najwyżej później pożałuje tego do końca życia. ...


Oto i jest pierwszy rozdział mojego nowego opowiadania. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu i będziecie tu zaglądać równie często. Bardzo proszę, informujcie mnie o swoich blogach i nowych rozdziałach w zakładce "MIsie na bieżąco", abym niczego nie przegapiła :) Serdecznie zapraszam do lektury i pozdrawiam : ) :*